Spojrzeniem kazano mi spuścić głowę, a krtań zacisnęła się krwawym milczeniem.
Wodospad słów wypełniał me żyły, a potok ten był tamowany przez język kamienia.
Udałem się w cień, gdzie szept był tak głośny, że wzbudził by powstanie.
Nikogo nie było.
Powracałem w tamto miejsce wiele razy nie poruszając nogami.
O nowym zapachu dnia krtań zaciskała się…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz