Garść piachu w oczy.
Ciemność go otoczy.
Niech wszyscy patrzą jaki z niego potępieniec.
Pijak i upadłych dusz szaleniec.
No co?!
Z otchłani przybył.
Po co się tak nazwał?
Tak zwyczajnie, światła i tak mu zabrakło.
Tego i tak już nikt nie zliczy.
W ustach smak błotnej goryczy.
W ostatnim wdechu zabrał nam marzenia.
Korzenie drzew do ssały się pragnienia.
I wszystko w ten ucichło.
Wśród odoru tych co bili.
Nikt nie szukał, nikt nie widział.
Kolejna flaszkę postawili.
A słowa gniją gdzieś miedzy szafami.
Dotknij twych blizn, a będzie jeszcze z nami.
Gówno warte to suche oddychanie.
Nic z niego się nigdy nie stanie.
Nie pozwól by ten ślad ściekł kiedyś na ziemię.
Bo wszystkie nasze sny zastąpią już tylko cienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz