środa, 28 listopada 2012

Wymijanie (2012)


Chodnik to miejsce znacznie bardziej  wydeptane niż ulica, która już jest coraz mniej.
Chodnik, kiosk ruchu, deszcz!
Stoję i patrzę, nie kupuję tylko czekam, aż zmyje kolory, deszcz.
Ludzie się spieszą, a ja znowu bez parasola.
No więc idę powoli i proszę sobie wyobrazić jak to mówi Pan Marcin,
wpada, wbiega tuż za mnie kobieta z parasolem w róże.
Zastanawiam się czy pójdzie za mną czy mnie wyprzedzi?
No bo przecież nie pójdzie równo obok mnie, ludzie tego nie robią.
Jedni celowo zwalniają bo się boją wyprzedzać, a inni boją się być z tyłu.
Zawsze podczas wymijania panuje mały dyskomfort psychiczny, wymijający ma większy.
Tak jak ta kobieta, która mnie właśnie wymija i choć nie musi to prawie biegnie.

bez nazwy... (2012)


Czasami chciałbym być takim bohaterem amerykańskiego filmu.
Rozumiesz?
Bar, stara muzyka i ja nieogolony upijam swoje smutki.
I tak chodzę po ulicach dzień i noc w tym samym ubraniu
jak bezdomny, ale zawsze mam gdzie wracać i spać.
Świat należy do mnie.
Czy to na ławce, postoju żółtych taksówek czy między śmietnikami.
Pisałbym wiersze i przechylał niekończącą się butelkę szkockiej.
W końcu pojawiłaby się bogata dama w białym kapeluszu i zabrała mnie stąd, tam! 

piątek, 16 listopada 2012

Martwe światło (2012)


Przychodzisz z ciemności nocy i  przebijasz ją martwym światłem.
Przychodzicie z pod bloku, placu zabaw nie znanej mi okolicy.
Nim zdążę sen namówić stoicie tuż przede mną.
Jest tylko woda, deszcz!
Nic nie pomaga.
Moje serce na podłodze dławi się jak ryba.
Mokre dłonie, oczy bez powiek.
Operator zasnął przy projektorze.
Wykałaczką oko wydłubuję, mokra projekcja się nie kończy.
Na podłodze w ubraniu, okno.
I to pierwsze światło żywe.
Zamykam oczy i deszcz padać zaczyna.

Panowie i nie tylko (2012)


Dzieci nocy pod murami co się deszczem upijają
Z krwią na wargach z butelkami we własnych łzach się tarzają
Ci z głowami na stołach, bandaże na dłoniach
W oparach papierosów przy szklanych ołtarzach
Ci co na ławkach w parkach kiełbasą się dzielą
Plastikiem nie szkłem przed świętą niedzielą
Ci co w kątach swoich mieszkań, co drapią swoje ściany
I ci co w oknie patrzą na świat zalany
Ci co z Bogiem i bez Boga z pracą i bez pracy
Panowie w restauracji i z pod baru pijacy
Bezdomni, władcy cienia
I ci co w ciemnych bramach kupują swoje marzenia
Ci bez grosza w kieszeni marzyciele przeklęci
Ci co szybko odchodzą bracia wyklęci
Ci co w ciszy trwają i karmią się mrokiem
Ci co w deszczu stoją pod miłości oknem
Ci co przy tanim piwie i nie modnym ubraniu
Ci co śpiąc wstają, zapominają o śniadaniu
Ci zwyczajni od codzienności o twarzach smutnych i zniszczonych
Ci o oczach, w których deszcz o myślach zmęczonych
Ci w zakładach nie tylko pracy co grają swoje role
Ci bez recepty w samych gaciach pochyleni przy stole
Ci co nie śpią i wychodzą, rozmawiają z latarniami
Ci co wracają, pełzną, mylą noce z dniami
Ci co krzyczą, tuczą szkło i ci co milczą, umierają
Ci co budzą się ze świata, ci co za życia zmartwychwstają
Ci co słowem mogą, wywołują burzę
I ci co starą twarz, znają każdą kałużę
Poeci… 

Towarowy (2012)


Kolejna mglista noc listopada.
Moje zimne stopy, szum sztucznego ciepła.
Trochę przypomina jadący pociąg w oddali.
Pociąg, który jedzie od mieszkania do mieszkania.
Wiezie sztuczne ciepło tej nocy tym, którzy
nie mają tego prawdziwego.
Odwracam się tyłem do szumu, dźwięku, który
staję się cieplejszy.
Dotykam dłonią ściany.
Jest zimno.

czwartek, 15 listopada 2012

Wychodząc wracam (2012)


Lustro, które patrzy
Zarost, który drapie
Szafa co się nie zamyka
Zegar, który sapie
Wino, które parzy
Wódka co dotyka
Łza co nie spada
Ściana co oczy zamyka
Pościel nocą chłodną
Ocean snów i ręka
Rozlany kieliszek
Deszczowa piosenka
Drzewa co śpiewają
Mgła co puka w okna
Ulicą światła płyną
Już nie będzie mokra
Oczy, które zamykasz
Przecież nie otwierasz
Wstajesz i wychodzisz
Powietrza nabierasz
Zwracasz na kolanach
Z głową w klozecie
Po czym ją odkładasz
Za oknem na parapecie
I siadasz i słuchasz
I mówi do Ciebie
I leżysz i słuchasz
Jak mówi do siebie
I nie śpisz…

Zdarzają sie ulewy (2012)


Czekam na ciebie tak  jak na deszcz, który
rozbija się o mój parapet.
Krople niezliczone, niczyje.

Umierają i pojawiają się jak myśli.
Jak muzyka, którą słyszę tylko ja.

Czekam by zmoknąć od wewnątrz.
Czekam w oknie na Pana Kometę.

Człowiek zmęczony sam wywołuje
burzę, zalewa.
Fale w oczach, topimy się.

Nie czekam już bo życie stygnie, a z nim
kolejny kieliszek  pełen słów, myśli, mitów i legend.

Nie wypiłem (2012)


Twoje rzeczy tak obce, a w nich
szukam swoich.
Przeszukuję mieszkanie, którego
ściany puszczają sok, a może krew?
Nie wiem, boję się napić wspomnień.
Pojawia się dziecko, patrzy na mnie.
Jej łzy nie pozwalają mi się odwrócić.
Jak to zrobię to już nie puszczę.
Zastygam, płaczę, rozpuszczam się.
Staje się sokiem na podłodze, a może krwią?

List do moich synów i córek (2012)



Upijałem waszą matkę muzyką i wierszami.
Wybaczcie mi.
To ja byłem Mikołajem, Gwiazdorem, Zajączkiem.
Wybaczcie mi.
Każdej nocy szukaliśmy magicznego klucza na dobranoc.
Wymyśliłem to.
Wybaczcie mi.
Dobro zawsze wygrywa i miłość jest najważniejsza.
Tak mówiłem.
Wybaczcie mi.
Bawiłem się waszymi zabawkami i czytałem wasze książki.
Wybaczcie mi.
Gdy już spaliście oglądałem nadal wasze bajki.
Wybaczcie mi.
Chodziliście ze mną dźwigając swoje ciężkie aparaty.
Wybaczcie mi.
Pozwalałem wam się dogonić podczas pościgów rowerowych.
Wybaczcie mi.  
Mam tylko metr osiemdziesiąt dwa i wyżej was podsadzać nie mogłem.
Wybaczcie mi.
Moja głowa była zawsze największa w świątecznej bombce.
Wybaczcie mi.
Przyznaje się, że musiałem ukrywać w różnych ciemnych miejscach wasze prezenty.
Wybaczcie mi.
Szpiegowałem was gdy pierwszy raz samodzielnie udawaliście się do szkoły.
Wybaczcie mi.

Mógłbym prosić o wybaczenie wielu rzeczy, ale po proszę jeszcze tylko o jedno.
Wybaczcie mi, że ja nie istnieje.

środa, 7 listopada 2012

Ukochana (2012)


Każdego wieczora przychodzi do mnie.
Siada obok lub naprzeciwko mnie i
tak  sobie rozmawiamy.
Rozmawiamy przy wódce, a
zdarza się, że  przy winie.
Rozmawiamy na łóżku.
Rozmawiamy przy stole, oknie.
Czasem te nasze rozmowy trwają długo, a
bywa nawet, że siedzimy do samego rana.
Czasem wpada tylko na chwilę, ale
stara się odwiedzać mnie zawsze.
Za dnia gdzieś miniemy się  na ulicy
w tym pośpiechu za niczym.
Jednak zdarza się również, że
zatrzymujemy się w tym pędzie by
pobyć trochę ze sobą.
Bywają wieczory gdy zamykam drzwi
i nie pamiętam o niej.
Zapominam, że dziś też mnie odwiedzi.
I tak wpada, przychodzi, siada 
ta moja ukochana samotność.

Powiedziała tak (2012)


Wreszcie jest cicho!
Pralka zrobiła swoje, a
ja stoję na środku pokoju.
Stoję i patrzę jak Johnny Cash
się oświadcza i równocześnie
kątem oka patrzę przez okno i widzę 
jak młoda matka pcha podwójny
wózek  z bliźniakami.
Choć stoję na trzecim i na środku tego
małego pokoju to mam wrażenie, że
tylko one mnie widzą.
A widzą!
Patrzą się na mnie!

wtorek, 30 października 2012

No zdecyduj sie! (2012)



Jest mi nie dobrze kiedy pochylam się.
Jest mi nie dobrze kiedy słyszę jak
ta kurwa nie może się zdecydować
czy do przodu czy do tyłu!
Decyduj się w końcu i nie tykaj tak głośno!
Przezroczysty wzrok pustej szklanki, która
tak patrzy na mnie od kilku dni i nie mówi nic.
Nie odzywa się, a nawet nie pęknie i tak
stoi i tak patrzy!
Patrzy jak rzygam!
Rzygam tym czarno białym filmem, w którym
gram i na który  tylko ja kupiłem bilet.
Piękny film w tak piękną noc, która
jest dniem, porankiem, nocą.
Wybijam szybę!
Światło razi mnie w oko ponieważ
drugie pożyczyłem już sam nie wiem komu.
Mgła dostaje się do mojego mieszkania
i nie jest wcale romantycznie.
Jest zimno i tylko kaloryfer mnie rozumie
bo przecież  nie szklanka, która liczy na to, że
mgła się skropli.
Zamykam oko i nadal nie wierzę.
Nie wierzę w to co widzę i słyszę.
Zasypiam wtulając się w litery, które
uciekły z niezapisanej kartki.
Ściągają mi poduszkę z głowy.
Tak spokojnie wyglądam.

Oni tam są (2012)


Tyle razy tam byłem.
Pod twoim blokiem, nocą.
Nie znam nazwiska i imienia też nie znam.
Znam tylko uczucie.
Znam okna ciche, zgaszone i te nieme, zapalone.
Czasami jest też ze mną  deszcz, a czasami jestem sam.
Byłem nie raz pod twoim blokiem, a może i nawet twoim.
Nie znam adresu, imion, nazwisk.
Stoję i patrzę.
Kim jesteście?

Oni tam są 2 (2012)


Nie widzę żadnej osoby są tylko okna
i światło lub jego brak.
Może robi sobie śniadanie do pracy albo
spać nie może?
A tutaj już śpią, odpoczywają, a może
ich, jego, jej niema?
Czy są szczęśliwi i co teraz robią?
A w tym oknie?
Może tu żyje smutek i bieda?
Tyle okien, tyle myśli.
A gdybym ja żył w tym, a może
w tamtym oknie?

Oni tam są 3 (2012)


Otaczają mnie i możliwe, że ktoś patrzy.
Nie mogę  się nadziwić.
Nie mogę przestać myśleć.
Tak wielu, tak różni.
W tym samym czasie.
Otaczają mnie i patrzę.
Wkradam się…
Tu się jeszcze świeci…

niedziela, 28 października 2012

Gdzie jesteś? (2012)




Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś ty co ponoć jesteś wszędzie?

Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś ty co ponoć ojcem nie jednej planety?

Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś ty co ponoć byłeś i będziesz?

Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś ty co ponoć możesz wszystko, a
nawet trochę więcej?


Gdzie jesteś?

Gdzie jesteś ty co ponoć dajesz i odbierasz?

Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś ty co ponoć sądzisz i osądzisz?

Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś ty co ponoć stworzycielem naszym?

Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś ty co ponoć upodobałeś sobie nas?



Gdzie jesteś ojcze bo ja tu w biedzie żyje?
Alimentów nie przysyłasz i nie bronisz
mnie od wszelkiego złego, a brakuje mi wiele.


Gdzie jesteś ojcze bo ja tu w bólu żyje?
Nie leżę na zielonych pastwiskach i
na czynsz mi nie dajesz.

Gdzie jesteś ojcze bo ja tu zasnąć nie mogę?
Nie mieszkasz ze mną i nie pomagasz
mi w codziennych obowiązkach.

Gdzie jesteś ojcze bo ja tu umieram?
Nie widziałem cię jeszcze, ale po tym
co robisz dla swoich dzieci to nie wiem czy chcę…

Tak jak... (2012)


Nadal otwieram okno
jak szeroko tuż przed zrobieniem łóżka.
Nadal układam poduszki
dla dwóch osób.
To nie moje…
To nawyki, które każdej nocy
docierają do mnie po fakcie.
Tak jak światło żółtej lampki.

bez tytułu (2012)

Jeszcze ją trzyma i w uścisku i w sercu.
Mokra pościel to on.
Coraz  bardziej przyśpieszające bicie serca to ona.
Potok słów i oddychająca skała.
I ten moment, w którym padają słowa:
„nie chcę robić Ci nadziei”

poniedziałek, 22 października 2012

W naszym pokoju (2012)


Kiedy noc mroźna i oczy, które nie mają ochoty zasnąć.
Oczy pełne magii, ufności…
Misie i lalki też nie zasypiają.
Misie i lalki wstydzą się zasnąć przed wami.
Patrzymy w sufit, nie w gwiazdy.
Klucz.
Klucz, którego zawsze razem szukamy w tej lub innej krainie.
Rozmarzone twarze odpływają, są  tam.
Światła miasta wkradają się przez okna, a po drugiej
stronie pokoju na starych drzwiach tańczy cień płomieni.
Moment, w którym oddech mówi więcej niż słowa.
Kiedy zwalnia i pozwala zasnąć  wszystkim misiom, lalkom,
klockom,  a nawet fotografiom.
I ja największa z przytulanek  mogłem wtedy śmiać
się cichutko, że zegar też śpi.

niedziela, 21 października 2012

Musisz wiedzieć (2012)


Gdy słyszysz piosenki na swój temat
to wstydzisz się?
Czy odzywa się sumienie?

Gdy oglądasz filmy na swój temat
to wstydzisz się?
Czy odzywa się sumienie?

Gdy czytasz książki na swój temat
to wstydzisz się?
Czy odzywa się sumienie?

Gdy usłyszysz słowa na swój temat
to wstydzisz się?
Czy odzywa się sumienie?

Gdy usłyszysz i się odezwie.
Gdy zobaczysz i się odezwie.
Gdy przeczytasz i się odezwie.
Gdy ktoś Ci powie i się odezwie.

Staniesz, a kiedyś staniesz na pewno!
Staniesz przed lustrem.
Osoba z lustra spojrzy na Ciebie w taki
sposób, że już nigdy nie będziesz
słuchać piosenek,  oglądać filmów, czytać książek.
Już nigdy nie powierz dobranoc. 

Ślady (2012)


A gdyby tak każdy mój krok
odczuwała każda osoba, o której
w momencie zetknięcia mojej stopy z ziemią
bym pomyślał?

A gdyby siła moich myśli przenikała
ziemię w ułamku sekundy i
docierała do właściwego odbiorcy?

I gdyby to działało w obie strony.
I gdyby można było w tym
ułamku sekundy poczuć, poznać,
odebrać, odpowiedzieć, być…

Gdybym mógł zobaczyć wasze ślady, a wy moje
Czy będziecie pamiętać?

Mam pociąg (2012)


Mam pociąg, okno, ruch i światła.
Mam pociąg do wódki, Ciebie i smutku.
Mam pociąg z Poznania do Wrześni.
Mam pociąg do fotografii oraz rozmów o niczym.
Mam pociąg z czerwonymi siedzeniami i z nazwami
miejscowości, które wyłaniają się z otchłani nocy.
Mam pociąg do myślenia, destrukcji, alienacji.
Mam pociąg, który zbliża się i krzyczy od starości.
Mam pociąg do strachu, bycia i tworzenia.
Mam pociąg, do jutra do widzenia.

Przy stole (2012)



Odkąd  pamiętam nie ważne było, jeden, trzy potem znowu trzy i
jeszcze raz trzy pokoje.
Odkąd pamiętam na stole, przy stole.
Rodziców potem pierwsza moja, nasza w tą noc.
Odkąd pamiętam to te kolory, zapachy
w małym czy to większym.
Odkąd pamiętam nie zawsze nie wierzyłem, ale
wtedy jak i teraz byłem dzieckiem.

Tak niedawno trzy pokoje.
Tak niedawno nawet dwie kuchnie.
Tak niedawno trzy pokoje.
Tak dawno jeden pokój.

Tak niedawno na bogato przy stole.
Tak niedawno dziesięć nóg i rąk.
Tak niedawno dwanaście nóg i rąk.
Tak dawno jeden pokój.

Tak niedawno na bogato przy stole.
Tak nie dawno dwadzieścia nóg i rąk.
Tak niedawno dwadzieścia dwie nogi i ręce.
Tak dawno jeden pokój.

Tak nie dawno na bogato przy stole.
Tak niedawno.
Teraz tylko dwanaście nóg i rąk.
"Na biedno" przy stole, "na biedno" w ludzi, a
gwiazdka już na niebie.

poniedziałek, 15 października 2012

Zjadam was (2012)



Noc i ten intensywny zapach papierosów na klatce schodowej.
Kocham was!
Drzwi, zamek, rolety szybko w dół, dzisiaj tak!
Ten świat zewnętrzny przebija dźwiękiem, który się nasila.
Odzywa się znowu i głośno odlicza.
Jestem zły, głodny, a było tu przed chwilą tyle mięsa!

Poezja trzeźwa (2012)


Walka ze sobą, wiem co robię i myślę i jestem.
Dywan, szum…
Sen na jawie chce do mnie przyjść.
No bo kto inny?
Wracają, a ja nie wracam.
Kwiaty, kaloryfer i ten saksofon w tle.
Dwie poduszki, zegarek…
Ta część ciebie co walczy to ta sama część, która
Zadaje potem pytanie.
Czy to ja?

Poniedziałkowy worek (2012)


Ponoć to przez kobietę.
Ponoć to przez strach.
Ponoć to przez samotność.
Ponoć to przez egoizm.

Moment kiedy przed blokiem
pojawiają się smutni panowie.
Moment kiedy zaczyna padać deszcz
w tak wyjątkową noc.
Moment kiedy patrzą na Ciebie z okien.
Moment kiedy początek tygodnia jest końcem.

Ponoć to przez miłość.
Ponoć to przez jej brak.
Ponoć to przez szaleństwo.
Ponoć przez egoizm.

Moment kiedy leżysz na ziemi.
Moment kiedy milkną sąsiedzi i
ci w oknach i ci przed blokiem.
Moment…
Moment, chwila, worek, koniec.

sobota, 22 września 2012

Zaczyna padać deszcz (2012)



W momencie kiedy wychodzę z bloku, wychodzę zza bloku.
Wiatr, wiatr przynosi mi wspomnienia w postaci zapachu.
Zapach z przed dwudziestu lat kiedy to byłem małym uczniem.
Kiedy to wracałem ze szkoły w jesienne popołudnie, powietrze
pachniało tak samo jak teraz przez ten ułamek sekundy.
Przechodząc prze pasy widzę matkę z dzieckiem na chodniku.
Dziecko może ma pięć lat, wchodzi na murek trzymając mocno i
ufnie matkę za rękę.
Zaczyna padać deszcz.
Jesień, ponuro, ale jeszcze nie tak zimno.
Dziewczyna z psem pod drzewem niezbyt zadowolona patrzy w moją stronę.
Ja uśmiecham się, ale nie do niej,  to przez deszcz.
Kilka kroków dalej zobojętniały mężczyzna siedzi na ławce obok swojego leżącego roweru.
Ociężałą głowę trzyma tuż nad puszką piwa.
W mojej głowie muzyka…
Zatrzymuję się i wchłaniam obrazy.
Deszcz na mojej twarzy, która uśmiecha się od wewnętrznej strony.
Ręka w mojej kieszeni zaczyna być wilgotna, mokra i to nie tylko od trzymania
trzech złoty i dwudziestu dwóch groszy, ale od deszczu.
Reakcja…
Idę dalej obserwując jak kolor drogi, która rozwija się przed moimi oczami
zmienia się.
O czym myślę w tej chwili?
Przemierzam już sam nie wiem, który raz tą drogę.
W sumie nigdy nie liczyłem.
Te same patrzące bloki, kamienice.
Ten sam przygnębiający cel podróży z małą iskierką  nadziei, że będzie inaczej.
Co raz częściej widzę ludzi, którzy jak mnie mijają okazują się być kimś innym
niż widziałem przed chwilą.
Bez celu…
Czas powrotu i ten smutek, który zawsze wie kiedy ma się włączyć.
Idę!
Wracając  znowu patrzę na te same rzeczy tak jakby dopiero wyrosły.
Często zakładam się ze sobą, że tym razem skręcę i  pójdę w inna stronę, że
pokaże sobie, jestem inny.
Zawsze mi się nie udaję i zawsze mam wyrzuty sumienia.
Odczuwam strach, strach przed przebudzeniem mojej pamięci.
Staram się zasnąć stojąc jeszcze przed drzwiami.

wtorek, 11 września 2012

Kocham to miasto (2012)



Kocham to miasto!
Nienawidzę tych ulic!
Zdjęcia, które wykonałem na których byłem, wychowałem się.

Kocham to miasto!
Nienawidzę tych ulic!
Gdzie noc, ludzie, alkohol, smutek, samochody, lampy, neony, deszcz,  Cień.

Kocham to miasto!
Nienawidzę tych ulic!
Gdzie samotność, miłość, podwórka, place zabaw, boiska, mury, milczenie, wy.

Kocham to miasto!
Nienawidzę tych ulic!
Gdzie miejsca bez Boga i z Bogiem.
Gdzie byłem, będę, byłaś.
Jestem!