Dzieci nocy
pod murami co się deszczem upijają
Z krwią na
wargach z butelkami we własnych łzach się tarzają
Ci z głowami
na stołach, bandaże na dłoniach
W oparach
papierosów przy szklanych ołtarzach
Ci co na
ławkach w parkach kiełbasą się dzielą
Plastikiem nie
szkłem przed świętą niedzielą
Ci co w
kątach swoich mieszkań, co drapią swoje ściany
I ci co w oknie
patrzą na świat zalany
Ci co z
Bogiem i bez Boga z pracą i bez pracy
Panowie w restauracji
i z pod baru pijacy
Bezdomni,
władcy cienia
I ci co w
ciemnych bramach kupują swoje marzenia
Ci bez
grosza w kieszeni marzyciele przeklęci
Ci co szybko
odchodzą bracia wyklęci
Ci co w
ciszy trwają i karmią się mrokiem
Ci co w
deszczu stoją pod miłości oknem
Ci co przy
tanim piwie i nie modnym ubraniu
Ci co śpiąc wstają,
zapominają o śniadaniu
Ci zwyczajni
od codzienności o twarzach smutnych i zniszczonych
Ci o oczach,
w których deszcz o myślach zmęczonych
Ci w
zakładach nie tylko pracy co grają swoje role
Ci bez
recepty w samych gaciach pochyleni przy stole
Ci co nie śpią
i wychodzą, rozmawiają z latarniami
Ci co
wracają, pełzną, mylą noce z dniami
Ci co
krzyczą, tuczą szkło i ci co milczą, umierają
Ci co budzą
się ze świata, ci co za życia zmartwychwstają
Ci co słowem
mogą, wywołują burzę
I ci co
starą twarz, znają każdą kałużę
Poeci…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz