Śmierć róży, hałas chmur.
Krwawy krok, ulic dziur.
Szyb trzask, blask i cień.
Ciemność, jasność, noc i dzień.
Smaku brak, dla kogo i dla czego.
Ja tu i tam i broń mnie ode złego.
Tego co nie w mojej dłoni i również dla niego.
Wiem, że mnie dogoni.
Stopi dźwięk, poranny sen, ten sam.
Przez osiem godzin dla nich gram.
Ukryty za wami, dla mojej poduszki.
Droga daleka, zbieram okruszki.
Ręka się trzęsie, wszystko usycha.
Kartki się spalają, zjadają mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz