Trzech poetów na ławce żalu.
Dwóch nie wygadanych i trzeci słuchający.
Jeden skurwysyn po przejściach z samotnym niemym oddechem.
Drugi skurwysyn z tajemniczymi szafkami, życia wzrostem wyższym od tych dwóch.
Trzeci skurwysyn to psychiczny z wielkim cieniem, którego zamordował krwawo nożem.
Chleją ten spirytus, który ponoć wódką już jest i opowiadają.
Krzyczą, przeklinają, wspominają i płaczą.
Trzech skurwysynów z jednej pracy.
Nad ranem czyste kartki, poeci pierdoleni!
Bez długopisu brną, podając sobie ręce i przez osiem godzin udając innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz