Nie miałem już siły, a księżyc stał się wiecznością dla mej gwiazdy.
Nie umiem już policzyć jak długo nie tknąłem długopisu by…
Tak mocno!
To już granica, to największy upadek!
Przegrana!
Zapomniałem jak wygląda kartka!
Zaniedbałem wszystko i śmierdzę bólem i nicością.
Uciekam donikąd i przestaje widzieć, słyszeć, czuć !
Mogło by więcej powstać, ale czego?
Czy ja sobie sam czy oni mnie?
Nie różnie się niczym od starej brudnej nalepki po alkoholu leżącej w rowie w moczu upadłych!
Bo „największy” jest ze mną!
Tyle dni, tygodni, a może to te dni?
To całe życie!
Siadam po tak „wielkim czasie”
i piszę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz