Już po burzy.
Była wielka ulewa i ostatnie krople bezwładnie spływają po starych ścianach kamienic.
Blask księżyca doskonale odzwierciedla krystaliczną duszę każdej kropli.
Wszystkie czyste stworzone z nieskończoności docierają do zadeptanej gleby.
Tej samej, która oddycha miliardem płomieni wiecznych świateł.
Cholera, które to drzwi?
Jestem sam w tym wielkim pustym mieście pełnym budynków, sam z miliardem kluczy w ręku.