Wymiana
myśli gdzieś poza miastem.
Zatrzymujemy
się na nieoświetlonej drodze.
Ulubiona,
wspomniał też, że te opony
trzeba by
było wymienić.
Prosto,
ciemno…
Nie zapina,
siada, siedzimy.
Ptak też nie
odlatuję z klatką.
Z mojej definicji
wynika, że powinniśmy
stracić fizyczność
i stać się wiatrem
tuż przed
zakrętem.
Nigdy się to
nie udaje, nie leciałem nigdy
samolotem.
I wracamy do
świateł, które wyrastają
przez nasze
słowa.
Jeszcze czasami
wyłączymy je na chwilkę
by droga
zniknęła, nie poznać, zgubić siebie.
Kilka sekund
milczenia, to wystarcza.
Coraz bliżej,
a jeszcze trwa bitwa.
Walka o dom
bez prądu na skale i o
piasek i
szum, wiatr co niesie spokój.
Morze
wysycha i pojawiają się pasy
na drodze,
znaki i krzyżówka.
Wracamy do
swoich trumien.
Wyciągamy wtyczkę
w pokoju, a
po chwili
znowu jest na swoim miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz