Zdarza się, że one nie pojmują mojego smutku.
Wydaje im się, że smutek jest jednokierunkowy, banalny wręcz łóżkowy.
Nawet po dość długim czasie nadal nie dowierzają, że jestem inny.
Nie gniewam się wtedy.
Z oddechem wypuszczają swoje dotychczasowe życie na mojej piersi.
Zawsze mają wrażenie i są zawsze prawie pewne, podejrzliwe, wulgarne, przestraszone, smutne.
Zachowują mimo wszystko swój stan naturalny - okaleczone, skrzywione, poszukujące.
Nie wierzą w mój smutek, bo same nie wierzą w siebie, ale za to kochają strach
i cierpienie.
Nie potrafią się uwolnić, ale za to potrafią zabić
i zabijają nie właściwego człowieka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz