czwartek, 10 października 2013

List martwego poety (2013)




Nazwałem się poetą i władcą słowa.
Ja bydle nieposłuszne, co z ochoty księgi wybierał.
Zdobyłem wykształcenie na ulicy.
W dobrze znanych barach i parkach.
Na trzepaku i chodniku, wśród smutnych
od starości budynków.
Egzaminy z wódki, wina, piwa i innych dziwnych treści.
Posiadłem wiedzę!
To chyba było życie…?
Więcej szkół nie pamiętam.
Miałem dar i talent, szklane mądrości.
Czytałem ludzi porównując to do kanibalizmu.
Zjadałem ich.
Łamałem wszystkie zasady.
Stworzyłem własną poezje, sztukę.
Przez was!
Wypływam z każdej szuflady.
Nie potraficie, nie umiecie.
Nie pasuje do nikogo i niczego.
Nie uczyłem się,  bo ja piłem.
Wycieram swój martwy tyłek
waszymi dyplomami.
Ja zwierze zwyczajne, pospolite z kompleksami.
Ja brudny robotnik i gładkich, pięknych dłoniach.
Ja wasz koszmar, czysty przekaz bez matury.
Ja zazdrosny i prawdziwy, zniszczony.
Gorącą krwią jestem w waszych gardłach
i rozbitymi okularami.
Od moich słów, liter ostrych  pocięte ciała.
Poczuj chłód mojej kartki, ostrze, co płuca przebija.
Smród agonii i szorstkość moich ust.
Nie wolny, nie biały.
Nie proza, a śmierć.
Śmierć bez smyczy!
Oprawy na półkach i w gabinetach.
Biedna sztuka, ta suka, sierota sprzedana.
Czytaj to!
Czytaj to na głos!
Czytaj przy stole, do kolacji!
Czytaj i wpierdalaj schabowego, opluj mnie, wyśmiej!
Rzygaj!
Rzygaj i szczekaj!
Czytaj i umieraj!
Nie rozumiesz.
Spokojnie.
Popraw krawat.
Nie odstawiaj tego na półkę.
Nie można.
Nic tu nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz