wy świnie przeżarte lenistwem
co krawatem krew z oczu wycieracie
wy kurwy gnijące w ścieku życia
co swym ciałem zarabiacie
i poeci syci w ślinotoku nad kartką padają
cała obora Polska pospolita
gdzie w łapę ciągle dają
i ty gnijący od środka
co w niedzielę ręce unosisz
i ty też z gównem na ustach
co na kolanach prosisz
artysto kolorowy co szarością dupę wycierasz
i ty mecenasie co sztukę ze skóry obdzierasz
koledzy tak przychylni co zawsze racje mają
i ci nieomylni co z mózgiem w alkoholu pływają
hieny wiecznie głodne co jęzorem czyszczą do kości
i żywot pański co w dzień wypłaty kupuje trochę miłości
niedobitki pod sklepem ku chwale ojczyźnie
okręt z marzeniami co utknął na mieliźnie
i ty autorze tego wierszyka co kurwami plujesz
samotność dokarmiasz a potem żałujesz
oszukujesz ciszę leżąc w agonii
może ktoś zapuka zanim cię dogoni
czwartek, 10 lipca 2014
niedziela, 29 czerwca 2014
Powiedziałem (2014)
Powiedziałem jej, że bywam w szafie, w pokoju
gdzie ma fotografie, które zrobiłem.
Powiedziałem jej, że ten blok jak wielki głośnik, co
muzyką zatruwa miasto, a smycz raz długa, raz krótka
z jednego miejsca się zawsze zaczyna.
Spotkałem w śnie rozczarowanie w czarnych włosach i
niezaradność w drapieżnych oczach.
To nie tylko strach, ale i lenistwo w umieraniu - krzyczałem
przez sen.
Wszystkie
nieśmiertelne słowa, przysięgi jednak umarły
wraz ze wschodzącym słońcem i wtedy z jej ust
wypłynęła krew.
piątek, 20 czerwca 2014
Jak Ona (2014)
Jak krew z mojego ciała
jak usta zmoczone winem
pełne i spragnione
nieobliczalna
Jak kot co nocnym spojrzeniem
pobudza myśli i zabiera oddech
parzy
Jak ogień pochłania dotykiem
zachłannym i wulgarnym
nie przestaje
Jak biała wstążka co niewinności nadaje
dziewczęcej i ukrytej
uśmiecha się
Jak miękki sen co otula
dziecko spokojne i matkę zmęczoną
daje ciepło
Jak deszcz co spłukuje
wczorajsze udręki i daje ulgę
wtulona spokojnie
Ty co czernią włosów sen przynosisz
i twarz przed światem okrywasz
Ty co ciałem chłodne
rozgrzejesz plecy
w cichą noc
Ty co niewinność mieszasz
z potem i krwią moją
Ty co przytulanką w bezbarwne noce
i poranki niespokojne
Ty co wzrokiem smaku nadajesz
i oczy miewasz chętne
Ty co smak mój znasz i lepkie usta
na koniec zaciskasz
Przychodź jak najczęściej
gdy sen pod drzwiami mnie ogłuszy
Pojawiaj się i budź mnie
do nowego snu
Ukrywasz we włosach (2014)
A jednak wracasz nocą niespokojną
Czernią włosów zakrywasz twarz
Szybki oddech co w ściany przynosi życie
i strach
Jak dziecko bez matki wtulona w nadzieje
co w pokoju umiera dniem powszednim
okryta ciszą
Te noce mokre jak oddechy płochliwe
Serce zbyt szybko i dziwisz się znowu
Jesteś a już tęsknisz
za cieniem
za dzieckiem dorosłym
za smakiem
zapachem
i byciem suką i matką
Tęsknisz w objęciach a w oczach
kocich pragnienia wilgotne
Mieszają się w nich światy
I krzyczysz i usta pełne
i drapiesz i deszcz
Cień mój na Twojej twarzy
oczu blask przenikliwy
Zmęczony byciem już tam
zaciskasz żywą poduszkę
odurzasz się i milcząc smutniejesz
wsłuchując się w cisze zegara
środa, 18 czerwca 2014
Jaka będziesz... (2014)
Umieram przy świetle.
Umieram przy świetle, którego się wstydzę.
Monitor, telewizor, żyrandol...
Bardzo współczesna śmierć, wręcz tandetna agonia.
Umieram nie w tych czasach.
Otoczony przez martwe przedmioty, które
pozbawiają marzeń.
Marzeń o trawie i wielkim drzewie
i głębokim plusie ziemi, przy uchu.
Nie teraz, nie tu!
Żenada!
Bohater nieodkryty.
Mogiła porośnięta blokami szarych osiedli .
Umieram wpatrzony w telefon, przy dźwiękach
kretyńskiej reklamy, którą słyszę.
Od dawna nie ścierany kurz
jest świadkiem
tej wielkiej chwili Śmierć jest
nieśmiertelna .
niedziela, 15 czerwca 2014
Pozbawiony (2014)
Obudziłem się o 6 rano, sam
chyba sam
nie wiem po co
zamknąłem oczy po poranny sen
sen powtórny
sen zły
nie mający nic wspólnego ze światłem
trwający 7 godzin
i wstałem
wstał zły
tylko po co
nocy nie pamiętam
poranek się śnił
pół dnia za sobą
zdrętwiała do tej pory dłoń
zmusza do kreatywności
tej najbliższej
tej przymuszonej
tej co wkurwia
stół przed łóżkiem już nie może
i ja też
kreatywnie pozbawiając się mocy tworzenia
w nie naturalnym lenistwie
nic nie zrobię dla świata
po raz kolejny
środa, 11 czerwca 2014
Wymazują mnie (2014)
Gdy miasto śpi
a fabryki nadają tempo
tak bez znieczulenia
rodzą się we mnie myśli
wielkie hasła
ostre
szlachetne
wzniosłe
nawet piękne i refleksyjne
narodzone z potu i złości
która miesza się z wyczerpaniem
i skrajną upartością
dławię się swoimi myślami
w obolałym ciele które
chce stąd uciec
Wkrada się światło
zapach zmęczenia i tęsknota
powroty przed ptakami
naiwną radość
pobudza ból
tylko wiatr
ten co niesie zawsze
paleta wspomnień
przed obliczem łóżka
upadem bez myśli
wielkich haseł
pięknych słów
ręka jeszcze młoda
odmawia
i już zapomina
tylko sen
niechciany
na siłę
nie moją
sobota, 24 maja 2014
Marek (2014)
jednak jesteś
jestem
nie było cię
mnie bardzo długo
znam doskonale te zwyczaje
pojawiasz się w
najtrudniejszych chwilach
lub po wódce
w pokoju
przed zaśnięciem
jak przed wyrokiem
cienka granica po między zabawą
a przebudzeniem
naiwny romantyzm
tęsknota i zmiękczona twarz
jutro twarda jak oprawa książki
i każdy kłamie
i każdy chce tego samego
i przypominasz
pojawiasz się znowu
pojawiasz się tylko kiedy ból
nie istniejesz gdy radość i podziw
nie napiszesz książki
pamiętnika
nie opiszesz smaku jaki niesie wiatr i błękit
tyle pięknych obrazów
nienapisane
nie potrafisz
tylko krwią
na kolanach
bez świadków
bez kartki
powtarzasz
wracasz
Marek jak ja cię znam
sobota, 22 marca 2014
Troszkę już tego było (2014)
Usiądź w kącie swojego pokoju
przyłóż ucho do ściany i odliczaj
odliczaj tak długo aż usłyszysz tykanie zegara
z zamkniętymi oczami wydostań się z ciała i niczym kamera filmowa
płyń po pokoju i kadruj ślady twojego przejścia
zbadaj puls rzeczy które cię znają
powąchaj książki ubrania
omijaj lustra i szyby
zbliżenie na samego siebie
naga postać
temperatura ściany
słony smak w ustach
i drżące powieki jakby chciały złapać jak najwięcej
zbyt długo
i nigdy nie było
nadal nie wiem
i to się nie zmieni
końcowe napisy
i smutek wielki bo nikt nie znajdzie tego filmu
w chwili przebudzenia ubieram ciało i umieram
przyłóż ucho do ściany i odliczaj
odliczaj tak długo aż usłyszysz tykanie zegara
z zamkniętymi oczami wydostań się z ciała i niczym kamera filmowa
płyń po pokoju i kadruj ślady twojego przejścia
zbadaj puls rzeczy które cię znają
powąchaj książki ubrania
omijaj lustra i szyby
zbliżenie na samego siebie
naga postać
temperatura ściany
słony smak w ustach
i drżące powieki jakby chciały złapać jak najwięcej
zbyt długo
i nigdy nie było
nadal nie wiem
i to się nie zmieni
końcowe napisy
i smutek wielki bo nikt nie znajdzie tego filmu
w chwili przebudzenia ubieram ciało i umieram
Subskrybuj:
Posty (Atom)