wtorek, 29 stycznia 2013

A oni... (2013)


Oni są wszędzie, działają, analizują, myślą.
Są tutaj!

Oni potrafią patrzeć, być i robić wiele rzeczy.
Robią to!

Oni trzymają się za ręce, a gdzie indziej podają
piwo  czy nawet uczą dzieci.
Jest ich tak dużo!

Oni mają nieskończenie wiele twarzy,
myśli, czynów.
Są wszędzie!

Oni są sobą i każdy jest sobą i nikt
nie jest nikim.
Istnieją  naprawdę!

Oni pojawiają się i znikają i to się
nigdy nie kończy.
To działa!


Oni potrafią wiele, a czasami nawet więcej
Są też tacy, których się nie da zrozumieć.
Ale są!

Oni rzadko się powtarzają, a nawet raczej wcale.
Strasznie dziwni, różni.
No są tacy!

Oni są i piękni i łatwi.
Są też mordercami i artystami.
Nie pojęte to!

Oni w domach i na chodnikach i barach
i pod mostami.
Widzę ich!

Nie mogę się nadziwić, że oni to również ja!

Tej nocy (2013)



Tej nocy zabrałem aparat fotograficzny, ciężki
o kwadratowym spojrzeniu.

Tej nocy wiedziałem, że nie wykonam żadnej
fotografii.

Tej nocy miałem też wódkę i sok pomidorowy
bez deszczu, bez śniegu!

Tej nocy był koniec grudnia i był też koniec
chodnika oraz brak latarni.

Tej nocy byłem na ławce i na pewno nie w
parku bo w parku są latarnie i świecą  dla
żywych.

Tej nocy się nie bawiłem i powiedziałem ładnie
tak:  SPIERDALAJ!

Tej nocy nie miałem ochoty na ciebie, ciebie
i  ciebie.


Tej nocy byłem również na wielu ulicach
i znowu koty nie ludzie i to tej nocy!

Tej nocy jednak widziałem jeszcze 
ślady ludzi, pojedyncze świetlne manifestacje.

Tej nocy byłem jakby niewidzialny.

Nowy (2012/13)


Noc w miejscu, które jest nam pisane.
Gdzie ogień choć pamiętliwy to zimny jest.
Tej nocy nawet tutaj jest głośno od życzeń,
które rozbłyskują się na niebie.
Gdy ucichną te wszystkie działa nadziei , które
i  tak odliczają czas to tu jednak nic się nie zmieni.

bez nazwy (2013)


Wszystko jest jakby naruszone.
W tym chaosie na stole widzę wzór, cel.
Leżące drobne obok plastikowych pudełek
po negatywach, które tak naprawdę służą
za skarbonkę.
Kieliszek po prawej obecnie używany w
przerwach miedzy zdaniami.
Czuć się normalnie to nie jest ciekawa
sprawa.
Klucze, kroki, sąsiedzi, którzy tej nocy już
raczej nie będą rozmawiać.
To ciekawe, że ważniejsze butelki się zakręca.
Echo na klatce zamykanych drzwi od wewnątrz.
W tym natłoku dziczy zza okna, która z minuty
na minutę cichnie dopływa do mnie jakaś muzyka.
Zupełnie  jak wtedy na ulicy gdzie…
Co bym nie opisał, napisał to wszystko jest jakby
naruszone.

niedziela, 6 stycznia 2013

Kiedyś już padało (2013)


Na początku był deszcz.
Deszcz podczas narodzin!
Deszcz w domu!

Deszcz w twoich oczach!
Deszcz na moich włosach!
Deszcz w środku!
Moknę, deszcz!

Deszcz z sufitu na moją twarz!
Deszcz na mojej twarzy!
Deszcz w butelce, szklance!
Moknę, deszcz!

Matka deszcz!
Ojciec deszcz!
Siostra i brat, deszcz!
Ja deszcz!

Na końcu był deszcz.
Deszcz podczas śmierci!
Deszcz poza domem!

Wychodzę (2012)


Wychodzę!
Wychodzę nie by uciec, ale by zaznaczyć swoją nieobecność.
A gdybym już naprawdę nie wrócił?

Wychodzę!
Wychodzę wściekły i zamykam delikatnie drzwi.
Nie trzaskam by nie nagłaśniać swojej nieobecności.

Wychodzę!
Wychodzę i udaję się szybko w miejsce gdzie odegram swoją rolę.
Nie płaczę, nie przytulam się, nie rozmawiam.

Dźwięk, którego nie idzie pomylić.
A może to jest właśnie początek?