Obudziłem się
i zobaczyłem Polskę.
Usłyszałem
gołębie i zgniatane puszki, oddech kamienicy
przed nowym dniem.
Skarpetki
jeszcze nie są suche, mamy dzień
pracujący.
Siedzę i
myślę.
Siedzę i nie
myślę i tak na przemian.
Uwieczniłem zasłonę
na, której mój kraj jest w
centrum uwagi.
Nie ubieram się
, to szybko nie nastąpi, nie dzisiaj.
W południe
pójdę pod wieżę i będę słuchał,
chodził, smakował i
zjem to
czego wczoraj nie zjadłem.
Pewnie coś
wypiję przed książką w pociągu.